Święta u dziadków na Kochanowskiego
25 grudnia 2010
23 grudnia 2010
Duchy
W piekarniku świąteczne muffiny z żurawiną i twarożkiem dochodzą do siebie, a ja na Deanie i SoapandSkin jestem duchem.
22 grudnia 2010
13 grudnia 2010
7 grudnia 2010
lekcja historii
urzeczywistniasz
Ty-nie lichwiarz
korzenie głęboko chowasz
mówisz-kochasz
istnienie moje tykasz
nie-dotykasz
pół szklanki cukru
to-nie-sz w lukru
słowa tętnią
czyny śpią
miłością
Ty-nie lichwiarz
korzenie głęboko chowasz
mówisz-kochasz
istnienie moje tykasz
nie-dotykasz
pół szklanki cukru
to-nie-sz w lukru
słowa tętnią
czyny śpią
miłością
5 grudnia 2010
26 listopada 2010
7 października 2010, 21:47:06
niemożebnie zgorzkniała odwróciłam się w dal
był dym był pył on też był
i jakże zgnuśniały swąd
topił w nim swój wierny żal
wśród tańca umysłu mego brył z każdą wirował na czarnej podłodze
w dzikim szale je dusił i gryzł
z dziką miną kusił i dotykał szorstko
a one w objęciach płakały świadomością
rozbierał je zostawiał łzy
suknie ich żałobne darł na pióra
mazał usta gorzką czekoladą z jego snów
i aż po rękojeść zatopił spjrzenie swe
aliści wracał myślami o świcie
kochał bez ustanku tą co nienawiścią zwał
a najgłębszą nocą wyrzucał złemu sercu pochopność
palił ciche tęsknoty bezszelestnym rankiem
i w kawie cienkiej topił ćmy swych żali
jej włosy gładkie porównywał do swych fali
gładził je dłońmi zgrabiałami od szronu
ona ciszą zasłaniała jego gołe ciało
ale on otulał się nią jak końską derką z niesmakiem
usnął z pijanym księżycem nad głową swą
był dym był pył on też był
i jakże zgnuśniały swąd
topił w nim swój wierny żal
wśród tańca umysłu mego brył z każdą wirował na czarnej podłodze
w dzikim szale je dusił i gryzł
z dziką miną kusił i dotykał szorstko
a one w objęciach płakały świadomością
rozbierał je zostawiał łzy
suknie ich żałobne darł na pióra
mazał usta gorzką czekoladą z jego snów
i aż po rękojeść zatopił spjrzenie swe
aliści wracał myślami o świcie
kochał bez ustanku tą co nienawiścią zwał
a najgłębszą nocą wyrzucał złemu sercu pochopność
palił ciche tęsknoty bezszelestnym rankiem
i w kawie cienkiej topił ćmy swych żali
jej włosy gładkie porównywał do swych fali
gładził je dłońmi zgrabiałami od szronu
ona ciszą zasłaniała jego gołe ciało
ale on otulał się nią jak końską derką z niesmakiem
usnął z pijanym księżycem nad głową swą
21 listopada 2010
K.
lawirowaliśmy na wschody-zachody po opuszczonych piaskach
ginęliśmy gdzieniegdzie nadaremnie głodni w milczenie
budził cię mój głos
ten sam.. bezszelestny
bałeś się
dźwięcznego doznania
uparcie chowałeś mnie na dnie ciężkiego serca
a kiedy słońce zasłaniał księżyc wracałeś
całowałeś mą nagość bez tchu zostawiając na bladym ciele owoc grzechu
plątaliśmy się na wzajem nie patrząc w zachrypnięte oczy z których nieme szlochania bezlitośnie wypływały nieraz
a kiedyż zimne powietrze ocierało o nieugaszony głód wieczystej tęsknoty strącaliśmy niedawne cisze
noc przyświecała zakurzone dłonie z których wypadały niepoważne karty, a mdły zapach rozszalałych snów budził nas na nowo
niezgrabnie potasowane bezzwłocznie rozdałam
zbyt prosty popełniłam błąd
który dusił głośne sumienie
przybiegłam jak po wódkę niestosownie ubrana
bo błyszczałam odważnie zakłamanym występkiem chowając pod ciemnym płaszczem nieskończoną powagę miłości
prędko zrzuciłam z siebie donośne łzy
któreś zgasił szarym popiołem
nienasycony ultramaryną księżyc wybijał północy
Alecest grał z Morfeuszem przy gołych gwiazdach
obrał też z ciebie resztki.. wyrzutów
zachłyśnięty żelaznym oceanem między ciszą a hałasem spoglądałeś grzesznie na moje niezrównoważone wargi
raz jeszcze
namiętnie
hipnotyzujące melodie ukradły nam ostatni taniec
natknięty o żale tangiem krzyczałeś
kończąc na szyji
z furią odkryłeś złaknione ramiona
Bóg czas przepadł skrycie
szeleszczącą falą wykołysał nas na dno
nie-trzeźwi w opactwa niebieskie bawiliśmy opętane chaosem zmysły
aż rozmemłanymi włosami owinęłam twoje surowe ciało
"niech moje myśli giną w płonącym horyzoncie" szepnęłam
ginęliśmy gdzieniegdzie nadaremnie głodni w milczenie
budził cię mój głos
ten sam.. bezszelestny
bałeś się
dźwięcznego doznania
uparcie chowałeś mnie na dnie ciężkiego serca
a kiedy słońce zasłaniał księżyc wracałeś
całowałeś mą nagość bez tchu zostawiając na bladym ciele owoc grzechu
plątaliśmy się na wzajem nie patrząc w zachrypnięte oczy z których nieme szlochania bezlitośnie wypływały nieraz
a kiedyż zimne powietrze ocierało o nieugaszony głód wieczystej tęsknoty strącaliśmy niedawne cisze
noc przyświecała zakurzone dłonie z których wypadały niepoważne karty, a mdły zapach rozszalałych snów budził nas na nowo
niezgrabnie potasowane bezzwłocznie rozdałam
zbyt prosty popełniłam błąd
który dusił głośne sumienie
przybiegłam jak po wódkę niestosownie ubrana
bo błyszczałam odważnie zakłamanym występkiem chowając pod ciemnym płaszczem nieskończoną powagę miłości
prędko zrzuciłam z siebie donośne łzy
któreś zgasił szarym popiołem
nienasycony ultramaryną księżyc wybijał północy
Alecest grał z Morfeuszem przy gołych gwiazdach
obrał też z ciebie resztki.. wyrzutów
zachłyśnięty żelaznym oceanem między ciszą a hałasem spoglądałeś grzesznie na moje niezrównoważone wargi
raz jeszcze
namiętnie
hipnotyzujące melodie ukradły nam ostatni taniec
natknięty o żale tangiem krzyczałeś
kończąc na szyji
z furią odkryłeś złaknione ramiona
Bóg czas przepadł skrycie
szeleszczącą falą wykołysał nas na dno
nie-trzeźwi w opactwa niebieskie bawiliśmy opętane chaosem zmysły
aż rozmemłanymi włosami owinęłam twoje surowe ciało
"niech moje myśli giną w płonącym horyzoncie" szepnęłam
19 listopada 2010
przed pierwszą
rozmemłana dama
szlocha sama
na białych kafelkach
czarny kot
czpiot
ciekną łzy
przyszła wódka
po smutkach
szlocha sama
na białych kafelkach
czarny kot
czpiot
ciekną łzy
przyszła wódka
po smutkach
16 października 2010
thank you for your love
Słodziaki Jagoda&Johnny na wielki powrót dżo, która topi się w stercie notatek z historii..a ja obiecuję, że będę tutaj coraz częściej. Obiecuję.
27 sierpnia 2010
to lose my life
Kolejna sympatyczna istota, czyli Marta Kąkol w fashion fotach.
Wiem, że ostatnio dżo szaleje z tymi zdjęciami.. ale przecież już niedługo (sic!) będę musiała wysiąść z pociągu "focenie" i załapać się na jakiś z zakazanym słowem "matura", który wywiezie mnie nie wiadomo dokąd.
Dzisiaj miałyśmy szaleć z cate jednak szaro-bura pogoda odwołała za nas zdjęcia.
Natomiast jutro dżo jedzie na zasłużony odpoczynek do warszawki z figlem na orendż i zabiera ze sobą analoga. Wracam w niedzielę po południu, ale tym razem nie spędzę nocy na dworcu centralnym jak po soapandskin w czerwcu.. ha ha.
Wiem, że ostatnio dżo szaleje z tymi zdjęciami.. ale przecież już niedługo (sic!) będę musiała wysiąść z pociągu "focenie" i załapać się na jakiś z zakazanym słowem "matura", który wywiezie mnie nie wiadomo dokąd.
Dzisiaj miałyśmy szaleć z cate jednak szaro-bura pogoda odwołała za nas zdjęcia.
Natomiast jutro dżo jedzie na zasłużony odpoczynek do warszawki z figlem na orendż i zabiera ze sobą analoga. Wracam w niedzielę po południu, ale tym razem nie spędzę nocy na dworcu centralnym jak po soapandskin w czerwcu.. ha ha.
26 sierpnia 2010
muffinkowa panna
Tym razem Magda Witczak , która upiekła dla mnie pyszne muffinki cynamonowo-imbirowe!!
Zdjęcia strzelałam cyfrą w parku Piłsudskiego koło łódzkiego zoo (tak, dżo zwiedza&poznaje Łódź ostatnio przez te wszystkie focenia).
Druga część pewnie jeszcze dzisiaj wieczorem się pojawi, o ile nie umrę na nieumiejętność rozróżniania kolorów w fotoszopie.
Zdjęcia strzelałam cyfrą w parku Piłsudskiego koło łódzkiego zoo (tak, dżo zwiedza&poznaje Łódź ostatnio przez te wszystkie focenia).
Druga część pewnie jeszcze dzisiaj wieczorem się pojawi, o ile nie umrę na nieumiejętność rozróżniania kolorów w fotoszopie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)